Tylko bez hipnozy!

Takie lub podobnie brzmiące zdanie usłyszałam kiedyś od pacjentki, która po telefonicznym umówieniu się na psychoterapię, przyszła na pierwszą sesję. Była w tym tak duża siła i stanowczość, że nie zamierzałam dyskutować. Zgodnie z ericksonowską zasadą: spotkaj pacjenta w jego świecie, zgodziłam się na taką umowę, że nie będę z nią pracować w hipnozie.

No cóż, kiedy pada słowo „hipnoza”, skojarzenia, jakie się pojawiają, to bardzo często obrazy sprzed dwóch wieków. Pacjent leżący na kozetce lub siedzący w fotelu, w stanie uśpienia i stojący nad nim hipnotyzer, który niejako przejmuje władzę nad ciałem i duszą tegoż zahipnotyzowanego. Albo scena tonąca w półmroku, a na niej nieszczęsny „obiekt” i demoniczny magik/hipnotyzer, który przed żądną sensacji publiką wprowadza „obiekt” w stan uśpienia, po czym skłania go do robienia rzeczy, których w pełni świadomie tenże „obiekt” by nie uczynił. Trudno się dziwić, że samo słowo budzi lęk, przede wszystkim lęk przed poddaniem się drugiej osobie i przed utratą kontroli. Nikt nie chce być królikiem doświadczalnym.

Rzadko kojarzymy hipnozę z tym, co dobrze znamy i czego doświadczamy wielokrotnie w naszym codziennym życiu. Ze stanami zmienionej świadomości,” śnienia na jawie”, kiedy to nasz umysł swobodnie odpływa, przenosząc nas do innej rzeczywistości, do innego czasu, innej przestrzeni lub nawet nie wiadomo gdzie, skąd wracamy przywołani impulsem z zewnątrz albo z wewnątrz, jakbyśmy na nowo budzili się do „tu i teraz”. Jak na przykład na nudnej lekcji czy długim i nużącym zebraniu w pracy, gdy myślimy o czymś fajnym i przyjemnym lub aktualnie ważnym dla nas: o wczorajszym wieczorze ze znajomymi, czekającym nas miłym weekendzie, o sprawach do załatwienia. Nie mówiąc już o tak znanych kierowcom sytuacjach, kiedy po zaparkowaniu zastanawiają się, jak właściwie tu dojechali bo nie bardzo pamiętają. Jechali jak w transie, a to przypomina stan hipnotyczny, z tą tylko różnicą, że nie jest kierowany/wywoływany lecz po prostu się wydarza.

Droga, podróż i trans właściwie współwystępują ze sobą na wiele sposobów w psychoterapii. Możemy zajmować się teraźniejszością, tym co tu i teraz, ale też przeszłością i przyszłością, poruszając się na osi czasu. W hipnozie uwaga kierowana jest zwykle do wewnątrz – do uczuć, myśli, wyobrażeń. Terapeuta może wprowadzać sugestie, a pacjent ma wybór: nich skorzystać z nich lub nie.

W terapii ericksonowskiej hipnoza jest rodzajem komunikacji terapeuty z pacjentem, kiedy trans formalny (możesz teraz usiąść wygodnie…. tak komfortowo, jak jest to możliwe tu i teraz… i możesz poczuć jak płynie twój oddech…), może przeplatać się z opowieściami, anegdotami, metaforami, które także są zaproszeniem do dialogu świadomego z nieświadomym ( jak wtedy, kiedy jako dzieci słuchaliśmy: Dawno… dawno temu… za siedmioma górami…).

Co dalej?… O tym jeszcze kiedyś…


ADESTE – poradnia psychoterapeutyczna Warszawa

Elżbieta Sanigórska
Elżbieta Sanigórska

Elżbieta Sanigórska - psycholog, psychoterapeutka, absolwentka Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od ponad 30 lat spotykam się w czterech ścianach gabinetu z osobami, które chcą zmienić coś w sobie lub w swoim życiu. Żeby to było możliwe, potrzebują lepiej poznać siebie, wsłuchać się w swoje pragnienia, potrzeby, odkryć swoją siłę i moc, ale też rozpoznać swoją delikatność i wrażliwość.